Wiklinowe produkty znane są od pokoleń, ale czy wiemy co to tak naprawdę jest wiklina? Dlaczego warto w nią inwestować? Kto za nią stoi?
Myślę, że każdy z nas, ma w swoim rodzinnym domu jakiś przedmiot wypleciony w wikliny (koszyk, kuferek, mebel), mało tego, myślę, że zdecydowana większość na swoim drzewie genealogicznym znajdzie plecionkarza. Tak, tak to dość odważna teza i zachęcam do sprawdzenia tego na przykładzie własnej rodziny. Dlaczego tak jest?
Wiklina to surowiec, który rośnie w Polsce, zarówno nasi praa praa praa dziadkowie jak i my mamy do niego stały, naturalny dostęp. A co to takiego jest ta wiklina? To nic innego jak gałązka krzewu wierzbowego. Wyplatamy z jego jednorocznego przyrostu. Co oznacza, że surowiec z którego powstają produkty wiklinowe w ciągu roku całkowicie odrasta. Trudno wyobrazić sobie bardziej ekologiczny materiał. A Jeśli nawet w przypływie furii, buntu lub nieuwagi wyrzucilibyśmy nasz wypleciony koszyk do lasu, ziemia przyjmie go po prostu jako swoją część.
Co ciekawe nie ma żadnej maszyny, która wyplata. Wszystkie produkty z wikliny są dziełem rąk ludzi. A cały proces produkcji jest praktycznie niezmieniony od pokoleń. Czyli Robimy to dokładnie tak jak robiły babcie i dziadkowie.
Po zgłębieniu wiedzy o wierzbie doszłam do wniosku, że gdyby na ziemi miał zostać tylko ten surowiec ludzkość by przetrwała. Jesteśmy w stanie z niej zrobić zarówno lekarstwo (tak, to nie jest błąd w druku, ugotowana kora wierzbowa ma działanie przeciwzapalne i przeciwgorączkowe), śladami ptaków wypleść dom, czy wreszcie stworzyć całą game produktów użytkowych pomocnych w codziennym funkcjonowaniu. Dodatkowo jej niebywała lekkość sprawia, że odbiorcami tych produktów są osoby w każdym wieku.
Wiklina to nie są po prostu produkty to historia, natura, czas i uważność zaklęte w każdym przedmiocie. To praktyczność połączona z miłością i estetyką.